«Chopin i Dante»
Fryderyk Franciszek Chopin – to nazwisko brzmi szczególnie, zwłaszcza dla tych, którzy choć raz mieli okazję usłyszeć jego muzykę. Współcześni kompozytorowi twierdzili, że jeśli ktokolwiek miał moźliwość usłyszeć mistrza grającego swe kompozycje, ten nigdy już nie chciał słyszeć nikogo innego, ani żadnej innej muzyki. Odnosi się to szczególnie do utworów z ostatnich lat życia kompozytora.
Jakaż była tajemnica owej muzyki, graniczącej z cudem? Sam Chopin był muzyką niczym przecudowny wszechswiat, jego dłonie tworzyły za pomoca fortepianu piekną całość, zupełnie odmienną od twórczości współczesnych pianistów, którzy choć wspaniale wytrenowani, nie umieją zgłębić tajników swego intrumentu. Fortepian Chopina był niczym lira Orfeusza, dzwięcząca przy pomocy najmniejszych podmuchów spokojnego, a jednocześnie sprawczego wiatru.
Wiele już badań poświęcono Chopinowi i wiele już o nim napisano. Wśród wszystkich jego portretów, znajdują się trzy naprawdę głęboko przenikające niektóre aspekty muzycznej osbowości kompozytora, przemienionego z polskiego na uniwersalnego, a także człowieka przemienionego, którego wizerunek uwieczniony jest na pomniku w warszawskich Łazienkach. Pierwsza z tych prac jest autorstwa Szumana, druga autorstwa Norwida, trzecia zaś stworzona została przez Delacroix. Osobowość Fryderyka wychodzi daleko poza granice muzyki. Był to bowiem artysta w najgłębszym tego słowa znaczeniu i dlatego też, jeśli mowa o Chopinie, trzeba umieć oddać obraz i symbolikę tego wielkiego kompozytora, a nie tylko pisać jego biografię z elementami analizy twórczości. Fryderyka nazywano poetą fortepianu. Jednak był on poetą w dużo głębszym sensie, co w żaden sposób nie umniejsza roli jego ukochanego instrumentu, z którym był związany w sposób niezwykły. Dar poezji jest bowiem darem niemal proroczym. Chopin to zatem magik, prorok i wieszcz swego narodu w muzyce. Poezja – religia bez rytuałów – zmieża dokąd zechce, nie ograniczona religijnym kultem.
Fryderyk Chopin, niczym prawdziwy poeta, początek swej twórczości czerpał z pewnego rodzaju duchowego daru. Niemiecki kompozytor – Szuman, sam tworzący i żyjący wśród wielu europejskich romantyków, głęboko wsłuchiwał się w dźwięki twórczości polskiego kompozytora i w jednej ze swych publikacji napisal: „ Mazurki Chopina sa niczym armata zakryta kwiatami.” Nie ulega wątpliwości, jeśli zgłębić się w to porównanie, iż jest ono niezwykle trafne, dużo bardziej niż wiele innych, długich wywodów na temat kompozytora. Owa fraza, jakże trafnie charakteryzująca Chopinowskie mazurki, idealnie odpowiada temu, co w nieco inny sposób powiedział o kompozytorze Norwid:
Tam króluj Ty! lecz ja usiędę w mroku,
Zarzucę płaszcz na smętne moje czoło,
Podsłucham w tonach myśl, jak grom w obłoku,
A Ty graj wciąż – i niech tańczą wokoło…
A Ty wciąż graj – i niech tańczą wesoło!
Domyslamy się, że ów piorun z chmury odpowiada właśnie armacie okrytej kwiatami, tak długo, jak długo w sali tańczy się do muzyki płynącej z fortepianu, za którym siedzi Chopin – sentymentalny kompozytor salonowej muzyki, amator kobiecych wdzięków – jak wciąż jeszcze błędnie postrzegają go liczni współcześni krytycy. Jego francuski dowcip oraz zaraźliwy śmiech nieoczekiwanie i nagle zmieniały się w ból polskości i smutek. Kwiaty niczym Polska, armaty niczym Francja – nie ma co do tego wątpliwości.
Co zaś może nam powiedzieć o Fryderyku, którego imię dla polskiego narodu stało się synonimem muzyki, portret autorstwa Szumana? W czterech zaledwie słowach umiał zamknać temperament i spczeczności charakterologiczne Chopina. Za jaskrawą symboliką epoki Romantyzmu oraz niezwykłym określeniem tego, czego nie można wytłumaczyć rozumowo, może stać tylko ktoś, cechujący się wyjątkową nieprzeciętnością – nie tylko geniusz, ale ktoś o niebywałej duchowości, która umożliwia połączenie armaty i kwiatów. Melancholia, tak typowa dla Chopina – to kwiaty i Polska, zaś heroiczny początek – armaty i Francja.
Ojciec Chopina był z pochodzenia Francuzem, zaś jego matka była Polką.To wlaśnie za sprawą rodziców pojawił się w duszy Chopina francuski heroizm, który kojarzy się zazwyczaj z rewolucją i barykadami, a także polska melancholia - niczym smutek dumnej panny.
Po skomponowaniu otoczonych jesienną aurą ostatecznej rozłąki mazurków, w drodze do Sztudgardu po otrzymaniu wieści od przyjaciela o stłumieniu polskiego powstania i czując wzmagający się w nim gniew, Chopin pisze; „Jaka wielka szkoda, że nie byłem z Wami i nie mogłem zabić ani jednego Moskala.” Którz mógłby się spodziewać tak krańcowych emocji w duszy Chopina w swietle slów Balzaka, który stwierdził, że „Polak to aniol, a Węgier to demon”? Wiadomo jednak, ze Fryderyk był symbolem swego narodu i jego duszy, bolesnej i rycerskiej, a przez to także odzwierciedleniem narodowej tragedii Rzeczpospolitej. Dlatego też to z Chopinem przyjdzie toczyć wojny i to jego serce – czułe i meskie, będzie ciagle ranione. Jako swój ostatni dar dla Ojczyzny, Chopin oddaje jej swe serce.
Faktycznie, w 1831 roku, w Warszawie, wydarza sie coś, co można nazwać strzałem w serce kompozytora. Coś, czego właściwie oprócz samych Polaków, nikt inny nie zauważa. Sami zaś Polacy, swą tragedię, która zaczęła się dużo wcześniej, odczuli niezwykle boleśnie. Pierwszego dnia, kiedy oddziały wojsk rosyjskich okupowały Warszawę, miało miejsce coś, co zapewne było najbardziej bolesnym ciosem zadanym w sam środek serca narodu i jego tożsamosci – z mieszkania Chopina został wyrzucony z balkonu na bruk fartepian kompozytora! To wydarzenie niemal natychmiast nabrało wymiaru symbolicznego, zaś romantyczna dusza Polaków, wraźliwa na estetykę, patos, ceremonie, gesty i muzykę, głęboko odczuła obraźliwy charackter owego incydentu. Ów symboliczny, dramatyczny epizod był poetycką prowokacją dla Cypriana Kamila Norwida, poety i duchowego brata Fryderyka. Mowa oczywiście o znamienitym poemacie: „Fortepian Chopina“:
Patrz!… z zaułków w zaułki
Kaukaskie się konie rwą –
Jak przed burzą jaskółki,
Wyśmigając przed pułki:
P o s t o – p o s t o – –
– Gmach – zajął się ogniem, przygasł znów,
Zapłonął znów – – i oto – pod ścianę –
Widzę czoła ożałobionych wdów
Kolbami pchane – –
I znów widzę, acz dymem oślepian,
Jak przez ganków kolumny
Sprzęt podobny do trumny
Wydźwigają… runął… runął – T w ó j f o r t e p i a n!
Czyż nie były więc prorocze słowa Szumana, który porównywał mazurki Chopina z ogniami bitewnymi (armatami)? Zrozumiałe bowiem było, iż prędzej czy później, mazurki muszą ‚wystrzelić‘. Kwiaty, za którymi ukrywały się lufy armatnie, tworzą jedynie złudną atmosferę pokoju i ciszy. Narodowemu tańcu towarzyszy ciekawy rytmiczny rysunek, melodia barwna; nastrój mazurków można odczytać jako radosny i melancholijny zarazem, odzwierciedlający cechy idealnej polskiej kobiety – dumnej i nieprzystepnej, kokieteryjnej, ale na pewno nie mającej zamiaru chwytać za broń...- ten taniec w twórczości Chopina nazywany jest proroczym, ponieważ rozwija swój emocjonalny charakter dosięgając nawet elementów tragicznych, niczym zapowiedź smutnych losów narodu, obrazu „kobiet owdowiałych“. Szuman, wielki artysta, czuły na ledwie zauważalne życiowe doświadczenia, zauważa to, co dotąd było niedostrzegalne dla nikogo innego i narodowy taniec wstawia w historyczną ramkę: „rosyjskie oddziały powinny bać się okrytych kwiatami armat,“ (cytując samego Szumana).
Jeśli popróbować teraz przenieść się myślami w inny wymiar historyczny, kiedy to Niemcy okupowali Warszawę w czasie Drugiej Wojny Światowej, można zauważyć kolejne poetyckie proroctwo wyrażone w poezji Norwida. W 1831 fortepian Chopina, symbolizujący duszę narodu polskiego, zostaje wyrzucony z balkonu na bruk, ponieważ w człowieku, ktory na nim grał odczuwało się niebezpiecznego wroga. Zdecydowanie wydarzenie to przepowiedziało tragiczne losy Warszawy około sto lat później, kiedy to z okien warszawskich kamienic rozbrzmiewały walce i mazurki Chopina, zakazane pod groźbą śmierci z tego samego powodu, dla którego zniszczono fortepian kompozytora – nie do zniesienia dla uszu wroga są owe dźwięki! W rzeczy samej wielka była i jest siła muzyki Chopina, napełnionej tragicznym patosem przeznaczenia Polaków. Fryderyk Chopin, szczególnie w czasach walki o wolność i niepodległość, będzie nazwany przywódcą swego narodu, ponieważ to on właśnie dla swej Ojczyzny zrobił dużo więcej niż politycy. Fryderyk musiał stać się bohaterem narodowym i rycerzem, nigdy fizycznie nie biorącym udziału w żadnej walce – miecz jego muzyki zadawał bowiem dużo boleśniejsze ciosy niż jakakolwiek inna broń.
Ukryty za ukwieconą armatą, bohater ów objawia się w przecudnym eseju Norwida; „Czarne kwiaty“, gdzie opisane są ostatnie dni życia kompozytora: On, w cieniu głębokiego łóżka z firankami, na poduszkach oparty i okręcony szalem, piękny był bardzo, tak jak zawsze, w najpowszedniejszego życia poruszeniach mając coś skończonego, coś monumentalnie zarysowanego... coś, co albo arystokracja ateńska za religię sobie uważać mogła była w najpiękniejszej epoce cywilizacji greckiej – albo to, co genialny artysta dramatyczny wygrywa np. na klasycznych tragediach francuskich, które lubo nic są do starożytnego świata przez ich teoretyczną ogładę niepodobne, geniusz wszelako takiej np. Racheli umie je unaturalnić, uprawdopodobnić i rzeczywiście uklasycznić...
Porównajmy teraz ów ciepły, przenikliwy opis z „Czarnych kwiatów“ z poezją Norwida w której poeta opisuje swego ulubionego Don Kichota:
Z którego dziejów czytać się uczyłem,
Rycerzu! - piosnkę zaśpiewam i tobie.
Wysoki, właśnie obrócony tyłem
Do słońca, które złoci się na żłobie
I, po pancerzu przebiegłszy promieniem,
Z osieroconym bawi się strzemieniem...
Taka charakterystyka rycerza brzmi również w norwidowskich opisach samego Chopina. W kontekście mentalności Rzeczypospolitej, której główną cechą wydaje się być bohaterstwo i rycerskość, postać Don Kichota narysowana przez Norwida, wydaje się uosobieniem polskiego przeznaczenia.
I na koniec, ostatni ‚czarny kwiat‘, został wpleciony w wieniec dla polskiego kompozytora przez Eugene Delacruix, wielbiącego postać Chopina. Oto rysunek, na którym Chopin przedstawiony jest w postaci Dantego. Tylko za pomocą miłości, Delacruix zauważył w twórcy genialnych muzycznych miniatur, najgłebsze wymiary prawdy o rycerzu, którego ostatnią damą po Konstancjii Gładkowskiej i Marii Wodzińskiej była sama Rzeczpospolita. Do owej damy nigdy już rycerz nie powróci po ostatnim, bolesnym rozstaniu.
Jarosław Iwaszkiewicz w swej monografii mowi o tym, że patrząc na liczne portrety Chopina można wyobrazić sobie, jak wyglądał kompozytor lecz kiedy spogląda się na dzieło Delacroix, można zrozumieć, kim właściwie był Chopin. Iwaszkiewicz pisze jednak o innym dziele artysty, olejnym obrazie, na którym kompozytor przedstawiony jest w półprofilu. Jest jeszcze jeden portret „polskiego Mozarta“, o którym już wspominałem – szkic głowy Chopina w laurowym wieńcu, podobny do protretów, które widzimy u Dantego i innych poetów Antyku i Odrodzenia. Co było początkiem owej wyrazistej symboliki? Wiadomo, że Delacroix w czasie spotkań z kompozytorem, wsłuchiwał się w jego preludia, sonaty i marsze żałobne. Po powrocie do Paryża rozpoczął pracę nad tak zwanym „Plafonem Homera“ - ogromnym freskiem. Podobne prace niemal zawsze były częścią większej całości – ‚apoteozy‘ – czyli przedstawienia wstąpienia duszy na niebiosa po śmierci i wejście owej duszy do świata świętych, zgodnie z tradycją katolickiej sztuki. Jednym z najsłynniejszych dzieł tego gatunku jest „Apoteoza Homera“ autorstwa Ingresa, tworzącego w stylu klasycystycznym. Delacruix, zany ze swego stylu romantycznego, zmienił klasyczny kanon „apotezy“ poprzez portretowanie zamiast klasycznych bohaterów (poetów Antyku lub świętych Średniowiecza), wielkich swej epoki, których przedstawiał obok owych klasycznych, uznanych przez wieki bohaterów. W jednej z części swego słynnego plafonu, autor ukazał Wergiliusza, co może nie byłoby jeszcze zburzeniem klasycznego gatunku, gdyby nie to, ze w twarzy owego bohatera odmalował Delacruix samego siebie. W postaci Dantego zaś, Delacruix odzwierciedlił rysy Chopina, tak jak w portrecie z wieńcem laurowym. Najdziwniejsze jednak, iż wszystko to miało miejsce jeszcze za życia kompozytora, co można odczytać jako zapowiedź jego nadchodzącej śmierci. Tylko jeden aspekt owego plafonu odzwierciedlał klasyczny charakter gatunku ‚apoteozy‘ – artysta powinien przedstawić duszę wstępującą na niebiosa. Na tamten czas, Delacruix zburzył kanon, a jednak w sposób niezwykły udało mu się przedstawić terażniejszość i nieuchronną przyszłość - tragiczny koniec krótkiej twórczości i życia Chopina. Nie jest to tylko pośmiertny patos romantyczny – malarz stworzył bowiem niezwykły portret Chopina – Proroka, niczym Dante. Główny zamysł twórczy Delacruix polegał na tym, aby ukazać pradę o duszy Chopina – która po śmierci powinna być w Raju, takim, jakim przedstawił go sam Delacruix. W „Boskiej komedii“, wielki włoski poeta idzie tą samą drogą. Warto jednak dodać, iż Chopin – Dante podobny jest do Chopena – Orfeusza, spadającego w otchłanie podziemnego świata i upiększającego ów świat dźwiękami swej cudownej muzyki, ktorej nie da się porównać do niczego innego na świecie.
Czeluści człowieczej duszy przebywającej w objęciach śmierci odzwierciedlone zostały w sonacie B-moll z marszem żałobnym, która jako arcydzieło muzyczne porównywana jest z mocartowskim „Requiem“, w literaturze zaś z „Boską komedią“ Dantego. Warto przy tym wspomnieć, iż polscy emigranci zawsze byli wrażliwi szczególnie na pierwszą część wielkiego poematu, przedstawiającej piekło, gdyż widocznie jeszcze za źycie pragnęli zobaczyć sąd nad swymi wrogami i okupantami. Sam Chopin, już jako młodzieniec pasjonował się tworczościa Dantego i wczytywał się w jego „Boską komedię‘. Zapewne Delacruix zauważył Chopina właśnie takim, jakim naprawde był – nie salonowym twórcą walców, melancholijnym piewcą i nieudacznikiem w sprawach sercowych, a rycerzem – mistykiem, w czasie swej improwizacji za fortepianem mającym związek z duchami niewidocznymi dla publiczności i ludzi wokół niego. Ten niezwykły element jego twórczości, upodabniający Chopina do Mozarta, daje się zauważyć na przestrzeni całej, krótkiej trórczości kompozytora. Jeśli nie rozpatruje się tego właśnie aspektu jego twórczości, tak oryginalnej i niepowtarzalnej, to nie jest możliwa dogłebna jej analiza. To właśnie ten niezwykły dar Chopina pozwalał mu przekraczać granice ziemskiej rzeczywistości, które rzadko przekraczali inni. Tylko po przekroczeniu owych granic muzyka przestawała być muzyką, a zaczynała być pieśnią i tańcem duchów. Taki duet duchowych sił można usłyszeć w nokturnie b-moll. Kontakt z innymi swiatami jest także słyszalny w środkowej części preludium 15, w drugiej części koncertu F-minor imarszu żałobnym, finale drugiej sonaty i wielu innych kompozycjach. Jest to bowiem cecha charakterystyczna twórczości Chopina – wyrażenie za pomocą dźwięków przejścia ze swiata widzialnego do niewidzialnego, które stanowi istotę kompozycji. Staje się więc zrozumiałym i oczywistym to, dlaczego tak wrażliwy człowiek nie mógł długo przebywać w brutalnej rzeczywistości realnego świata. Zaś legendy o jego kapryśnym, wrażliwym usposobieniu oraz egoizmie, chłodzie i obojętności świadczą o tym, iż jego dusza już za życia przebywała w innym wymiarze, w człowieczym zaś była jedynie momentami – w krótkich chwilach między muzycznymi improwizacjami. Wszelkie negatywne cechy natury kompozytora wynikały więc zapewne z jego nieumiejętności istnienia wśród ludzi, ktorzy w żaden sposób nie mogli go zrozumieć. Wyjątkami byli jedynie nieliczni, tacy jak Norwid czy Delacroix, w otoczeniu których Chopin mógł swobodnie przejawić swe najdelikatniejsze i najpiękniejsze cechy. W kontaktach z innymi osobami, pojawiały się ciagłe dysonanse, które ukazywały jedynie kapryśna i histeryczna manierę kompozytora opisywaną w licznych wspomnieniach o Chopinie. Owa histeryczna skłonność była więc próbą samoobrony przed okrutnym swiatem. Śmiertelna choroba Chopina była równie nietypowa – umiejscowiona była bowiem w płucach, które oddychając stanowią ognisko życia, co ponownie prowadzi do wniosku, iż Chopin był bardziej duchem niż człowiekiem. Jego chorobę tłumaczy się tym, że artysta dusił się od ciasnoty i ciemności świata. Do normalnego życia była mu bowiem niezbędna poezja, a nie twardy reżim codzienności. Ową poezję można nazwać duchowym oceanem, z którego kompozytor czerpał swe muzyczne natchnienie. Życie swe zaś Chpoin poświęcał temu, aby natchnieniu nadać realne formy i wyrazić w dźwiękach swych utworów. Delacruix w swym „Plafonie Homera”, sam jako Wergiliusz, przyporwadza swego Chopina – Dantego do Homera. Z jednej strony, w swej twórczości artysta kreował ideał antycznego piękna, co było charakterystyczne dla epoki Romantyzmu, a na szczycie swego dzieła umieścił samego Homera, z drugiej zaś strony, przyprowadzając Chopina do Homera, Delacroix podkreśla, kim dla niego jest wielki ów polski kompozytor –poeta fortepianu. Nie waha się aby swego przyjaciela postawić na równi z wielkim twórcą Odysei i Iliady, a sam stoi z boku, mimo że jest w pewnym sensie przewodnikiem Chopina w świecie cieni. Można tu dostrzec analogię z samym Dantem, którego dusza przybliża się do Homera i Wergiliusza, zatrzymuje się przed pierwszym z nich lecz za przewodnika wybiera drugiego – równego sobie. Tak też Delacroix, podziwiajacy Chopina i czujacy jego twórczą siłę, widział kompozytora jako równeo sobie rangą w świecie sztuki.
Jeszcze jedna cechą wspólną między dwoma wielkimi poetami jest motyw inności i pewnej izolacji. Podobnie jak Dante, wygnany ze swej ojczyzny z przyczyn politycznych, przed swą pracą nad „Boską komedią”, dużo częściej zastanawiał się nad przeznaczeniem swej ukochanej Florencji, tak też Chopin, po roku życia na obczyźnie, był pełen refleksji na temat Polski i cierpiącym narodzie. I ponownie warto odnieść się do cytowanego wcześniej utworu Norwida „Czarne kwiaty“ i przedstawionego w nim opisowi Fryderyka tuż przed śmiercią. W słowach i intonacji wiersza słyszymy brzmienie tych samych obrazów bliskich Antykowi i jego człowieczemu, wzniosłemu, a dla samego Chopina także tragicznemu pięknu. Norwid mówi o niezwykle wyrazistych i monumentalnych rysach, a także o wymowności gestów, uzyskanej plastyce i o antycznej anteńskiej arystokracji, w której poetycki i emocjonalny Norwid widzi sobie współczesnego, wspominając zawsze niezwykle piękną twarz Chopina. Na czole kompozytora zarysowuje się już męczeński wieniec, tak jak u całego polskiego narodu.Norwid, sam będąc wiecznym wygnańcem, tworzy wokół umierającego, ukochanego Chopina chłodną i srogą aurę antycznej tragedii, którą otula w polską, cichą, miękką, jesienną nostalgię tworząc obraz podobny do szumanowskiej armaty okrytej kwiatami.